Bardzo lubimy się bać. Oczywiście, gdy nas ktoś zapyta, to zaprzeczymy. Ale uwielbiamy sytuacje, w których czujemy przypływ adrenaliny, czujemy pierwotny strach. Żyjąc w świecie bezpiecznym, znając ciemną stronę życia tylko z wiadomości telewizyjnych, czasami sami próbujemy podnieść swój poziom adrenaliny. Dlatego tak często odwiedzamy parki rozrywki, z ich salonami strachu, różnego rodzaju rollercoastery, czy kupujemy jakieś fajne horrory.
Zarówno, książki jak i filmy, dostarczyć potrafią nam sporej dawki emocji. Można oczywiście wybrzydzać, że to literatura niskich lotów, że to filmy klasy C, D, a może jeszcze gorzej. Nieważne. W zimowy wieczór, z przyjemnością lubimy okryć się ciepłym kocem i poddać się kontrolowanemu atakowi strachu.
Autorów horrorów jest wielu. Wystarczy przejść się na zakupach do sklepu i zobaczymy półki pełne książek w tej kategorii. Nazwiska różne: Masterton, Smith, Herbert, King i wielu, wielu innych. Oferują oni nie zawsze pozycje, które zapadną nam w pamięć. Bardzo często sprawiają one wrażenie napisanych przez komputer. Na bazie jednego pomysłu, pisana jest cała seria, zmienia się bohater, zmienia się otoczenie, czasami inny jest złowrogi przeciwnik. Jednak po przeczytaniu kilku takich książek, już w połowie wiemy jak skończy się kolejna. Zero zaskoczenia. Jednak jeżeli jakieś fajne horrory chcielibyśmy przeczytać, to zdecydowanie można polecić prozę Stephena Kinga.
Od wielu lat, każda jego książka, staje się przebojem wydawniczym. Każda jest inna i każda odwołuje się do innego rodzaju naszego strachu. Czasami jest to zwykły strach przed śmiercią (Smentarz dla zwierzaków), czasami dobroduszny pies z sąsiedztwa oszaleje (Cujo), a w jeszcze innej książce spokojne miasteczko zostanie opanowane przez wampiry (Miasteczko Salem). Nie można też nie przywołać takiej pozycji jak „Lśnienie”.
Dodatkowym plusem jest to, że wiele z tych powieści stanowiło doskonały materiał do filmowych adaptacji. Ich poziom oczywiście jest różny, tak jak różni reżyserzy brali na warsztat prozę mistrza horroru. Są filmy, które faktycznie stanowią jedynie zapychacz czasu na nudne wieczory – pomimo, że książka na podstawie której powstały jest świetna. Ale też są takie, które zapadają w pamięć i nawet w ocenie samego Kinga, są lepsze od pierwowzorów. Bez wątpienia takim jest przywołane „”Lśnienie”.
King, po latach pisania tylko powieści, sam dał się uwieść kinu i po początkowych epizodycznych rolach w kilku adaptacjach jego powieści, zaczął tworzyć dla filmu.
Warto przywołać tu „Sztorm stulecia” – miniserial, do którego scenariusz napisał King w porozumieniu z jedną z telewizji amerykańskich. Oczywiście akcja, jak w większości powieści Kinga, rozgrywa się w amerykańskim stanie Main. Zwyczajne miasteczko, zwyczajni ludzie, i niezwyczajny sztorm, który nawiedza spokojne rybackie miasteczko. I jeszcze ktoś – dziwny człowiek, który zna grzeszki każdego z mieszkańców i im o tym przypomina… Doskonały scenariusz , również został wydany w wersji książkowej. Pozwala on zajrzeć do warsztatu pisarza i porównać z filmem.
Szukającym, na wieczorny seans w kinie domowym dobrego filmu, lub chcącym pod ciepłym kocem przeczytać ekscytującą powieść, polecam w obu przypadkach Kinga.